"Wielkie wygrane" to oczywiście tytuł powieści Julio Cortazara. Jego bohaterowie przemierzają różne kraje z poczuciem coraz większej przegranej. Wyobraźmy sobie jednak „wielkie wygrane” trochę inaczej niż proponuje to w swojej książce argentyński pisarz: jako trzy dynamiczne elementy włączone w całość procesów kulturowo-cywilizacyjnych. Połączone energie poezji, krytyki i estetyki – wbrew pesymistycznym przekonaniom, że sztuka i krytyka stają się coraz mniej istotne i coraz wyraźniej pozbawiane udziałów w życiu publicznym – mogą wyzwalać zupełnie nieoczekiwane i nieprzewidziane procesy, zmiany, rekonfiguracje w obrębie naszej kultury. W moim przekonaniu „wielkie wygrane” niosą ze sobą przede wszystkim potencjał utopijny, przekonują do takiego splotu krytycznej myśli, estetyczności i poezji, dzięki któremu śnimy, marzymy i z uwagą rozglądamy się po różnych światach z perspektywy innej niż teraźniejsza, zastana, zdiagnozowana. Chodzi mi o to, że w horyzoncie krytyczności i estetyczności nie tylko opisuje się i komentuje zdarzenia, jakie zachodzą w teraźniejszości, ale także bierze pod uwagę ich potencjał poznawczy i praktyczny, który dopiero ma się (może) zaktualizować. Bronię więc zasady utopijności, w której widzę nie tyle dążenie do zrealizowania różnych projektów w przyszłości, ile szansę na inne ustawienie naszego wyobrażenia o „tu i teraz”.
Wydaje mi się, że zasadniczą różnicę między krytycznymi ujęciami poetyckiej działalności po 1989 roku najlepiej uchwycimy, gdy weźmiemy pod uwagę myślenie krytyków o pozycji (roli, koncepcji) poezji we współczesnym świecie. Nie chodzi już o różnice w interpretacjach książek poszczególnych autorów, bo nasze zróżnicowanie w tym zakresie najwięcej zawdzięcza przekonaniom bardziej ogólnym. Aby zrozumieć, dlaczego krytyczne głosy nie pozwalają się uzgodnić, należałoby się zastanowić, dlaczego stajemy się coraz bardziej różni w swoich krytycznych poglądach i – przede wszystkim – do czego nas te różnice prowadzą, do jakiego rozumienia poezji i jakiego jej usytuowania wobec innej działalności artystycznej. Nie chodzi oczywiście o wyeliminowanie tych elementów, które doprowadzają do licznych podziałów pozornie jednolitej przestrzeni dyskursu krytycznego, ale o ich większe i bardziej świadome zdynamizowanie. Warto więc zapytać, w jakim horyzoncie wartości i przekonań ważnymi autorami będą na przykład – dla Igora Stokfiszewskiego – Jarosław Lipszyc i Maria Cyranowicz, twórcy w ogóle niepojawiający się we wpływowych książkach ostatnich lat: Lirycznych narracjach Joanny Orskiej, Przygodach z wolnością Piotra Śliwińskiego, Niepodległości głosu Jacka Gutorowa, Zwierzęciu na J. Karola Maliszewskiego? Z kolei dla niektórych z wymienionych komentatorów współczesnej poezji ważnymi postaciami polskiej sceny literackiej będą m.in. Marcin Świetlicki czy Mariusz Grzebalski, ale każdy z nich coś innego uzna za interesujące i znaczące w twórczości tych autorów. Można także zadać pytanie, co takiego wydarzyło się w krytyce (i co wpłynęło na rozumienie poezji), że pozycja Andrzeja Sosnowskiego, dziś niekwestionowana, jeszcze w książce Juliana Kornhausera z roku 2003 nie była wcale taka oczywista? (Poezja Sosnowskiego służy Kornhauserowi za modelowy przykład tego, co krytyk nazywa manieryzmem i losową grą celującą w niekomunikatywność, jest według niego po prostu literackim humbugiem). Warto więc zastanowić się nad metodą interpretacyjną, która nas określa, pozwalając na elastyczne poruszanie się między różnymi poetyckimi artykulacjami, i jednocześnie czyni nas niewrażliwymi na inne sposoby czytania; metodę interpretacyjną rozumiem tu szeroko – jako nasz sposób rozumienia tego, czym jest tekst (wiersz), oraz tego, na czym polega aktywność krytyczna wobec tekstu i co warunkuje naszą interpretacyjną wiarygodność. Sądzę, że nie spieramy się dziś o konkretnych autorów i ich miejsce (udział, ważność) w poetyckich hierarchiach, dyskusja toczy się tak naprawdę o stawkę, która przekracza komentarze dotyczące poszczególnych autorów, nie zdąża ona jednak w kierunku zbudowania wyraźnego obrazu poezji polskiej po 1989 roku, z czym mieliśmy do czynienia w książkach powstających w latach 90. Nie spieramy się dziś zatem o odczytania poszczególnych książek, spieramy się o możliwości samej interpretacji. Jest to bardzo ważne, bo, stawiając sprawę w ten sposób, można powiązać ze sobą dwa problemy: pierwszy – związany z pracą krytyczną i pytaniem o to, co jeszcze ma do zrobienia krytyka rozumiana jako myśl krytyczna, spekulatywna, utopijna i zaangażowana w zmiany kultury – oraz drugi – zorientowany na „interesy” krytyki i tego, co chce od tzw. sztuki? Na te pytania staram się w tej książce odpowiedzieć.
Anna Kałuża
(fragment książki)